Do "Kukuczki. Opowieści o najsłynniejszym polskim himalaiście" podchodzę trochę jak do jeża. Bez szczególnego powodu, tak po prostu. Niewiele mówią mi nazwiska autorów: Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego. Do tego sama postać Jerzego Kukuczki wydaje się być już wyeksploatowana do granic możliwości. Dwie książki, kilka filmów i kilkadziesiąt artykułów prasowych. O samym Jurku - nie wspominając nawet o tym, że nie ma chyba publikacji dotyczącej himalaizmu w latach 80., w której nazwisko Kukuczka nie byłoby odmieniane na wszystkie sposoby.
Dodatkowo zniechęciło mnie kilka słów powtarzających się w wielu zapowiedziach. O "ujawnianiu tajemnic" i "demaskowaniu". No przepraszam, ale budzi to skojarzenia głównie z Pudelkiem czy SuperExpressem, które z rzetelności dziennikarskiej raczej nie słyną. Ale... mijały tygodnie, a ze wszystkich stron spływały jednak głównie pozytywne opinie. Nie ma wyjścia, trzeba przeczytać! Nadal nie mam jednak specjalnego zapału do kupowania... z pomocą przychodzi pewna kameralna kawiarnia na warszawskich Bielanach - o dźwięcznej nazwie Czytelnia.
źródło: wspinanie.pl |
Któregoś wieczoru odnajduję tam na półce "Kukuczkę". Notuję ten fakt w pamięci i decyduję, że kiedyś muszę wrócić tu na dłuższą posiadówkę. Zamiar udaje się zrealizować dopiero w ubiegły piątek. I... to koniec. Przez weekend nie ma mnie dla świata. Na długie godziny zakopuję się w Czytelni i (nomen omen) czytam, czytam, czytam. A gdy tylko kończę, zaraz składam zamówienie w jednej z internetowych księgarni. To jedna z tych książek, które koniecznie chcę mieć na własność. Bo będę do niej wracać.
Dlaczego? Dlatego, że jest przemyślana i wyważona. Ciekawa i wciągająca. Pięknie ilustrowana. A jednocześnie nie odsłaniająca zbyt wiele... chyba - bo to jednak sprawa bardzo indywidualna. Daleka od szukania sensacji i demaskowania tajemnic. Napisana z szacunkiem dla rodziny, przyjaciół, partnerów wspinaczkowych, choć nie unikająca czasem ostrych słów. Taka właśnie jest ta książka - "Kukuczka".
Kortko i Pietraszewski stosują bardzo lubiany przeze mnie ostatnio zabieg - pisząc o dawno minionych wydarzeniach, używają czasu teraźniejszego. Czasami muszę oderwać się od czytania i rozejrzeć się dookoła, żeby uświadomić sobie, że (niestety) nie idę właśnie z karawaną pod Annapurnę... Przestają mieć znaczenie nazwiska i inne formalne szczegóły, przecież to wszystko dzieje się tu i teraz! Doceniam też wydzielenie krótkich podrozdziałów - zwykle o bardzo trafnych tytułach. Czasami śmiesznych, czasami strasznych - zawsze ciekawych. Jest więc podrozdział: "Bilcz stawia na czołgi" (i mowa tu o Kukuczce i Czoku), ale też "Kilka razy próbował mnie zabić" (Kurtyka o Kukuczce).
Sprawa druga - to niewątpliwie książka o Jerzym Kukuczce. Ale nie tylko. Jak bumerang powraca temat radzenia sobie w panującym systemie politycznym. Jest więc mowa o przewożonej kontrabandzie, o kartkach na mięso, o wsparciu oficjeli i zakładów pracy. Pojawia się temat górskich przesądów: "-seks w bazie przyciąga opady i niedobrą pogodę/-kobiety w bazie, jak wyżej/-palenie śmieci w czasie wyprawy zabronione/-wynoszenie gotowanego ryżu powyżej bazy jest źle rozumiane przez górskie bóstwa/-robienie zdjęć grupowych przed wyprawą przynosi nieszczęście" - żeby wymienić tylko kilka z nich... Poza tym przez karty książki przewija się oczywiście plejada mniej lub bardziej znanych wspinaczy polskich i zagranicznych. Każdy z nich sportretowany choć w kilku słowach. Ale nawet kilka słów potrafi czasem nadać nowy sens znanym wydarzeniom. "Tadeusz Chołda informację o śmierci syna przyjmuje z kamienną twarzą. Przez całą drogę powrotną milczy. Kilka lat później spotykają się z Nendzą w szpitalu. Leżą na tym samym oddziale. - Walek, ty nie wiesz, coś ty wtedy ryzykował - zwierza się ojciec Chołdy. - Jak jechaliśmy do Katowic, chciałem to skończyć, chwycić za kierownicę i wjechać pod ciężarówkę z betonem."
Sprawa druga - to niewątpliwie książka o Jerzym Kukuczce. Ale nie tylko. Jak bumerang powraca temat radzenia sobie w panującym systemie politycznym. Jest więc mowa o przewożonej kontrabandzie, o kartkach na mięso, o wsparciu oficjeli i zakładów pracy. Pojawia się temat górskich przesądów: "-seks w bazie przyciąga opady i niedobrą pogodę/-kobiety w bazie, jak wyżej/-palenie śmieci w czasie wyprawy zabronione/-wynoszenie gotowanego ryżu powyżej bazy jest źle rozumiane przez górskie bóstwa/-robienie zdjęć grupowych przed wyprawą przynosi nieszczęście" - żeby wymienić tylko kilka z nich... Poza tym przez karty książki przewija się oczywiście plejada mniej lub bardziej znanych wspinaczy polskich i zagranicznych. Każdy z nich sportretowany choć w kilku słowach. Ale nawet kilka słów potrafi czasem nadać nowy sens znanym wydarzeniom. "Tadeusz Chołda informację o śmierci syna przyjmuje z kamienną twarzą. Przez całą drogę powrotną milczy. Kilka lat później spotykają się z Nendzą w szpitalu. Leżą na tym samym oddziale. - Walek, ty nie wiesz, coś ty wtedy ryzykował - zwierza się ojciec Chołdy. - Jak jechaliśmy do Katowic, chciałem to skończyć, chwycić za kierownicę i wjechać pod ciężarówkę z betonem."
Rzecz trzecia - perfekcyjne balansowanie między faktami powszechnie znanymi, mniej znanymi i zupełnie nieznanymi. Nie wiem, jak odnalazłaby się, czytając "Kukuczkę", osoba, która o Jerzym nie wiedziała wcześniej absolutnie nic. Trudno mi wejść w czyjąś skórę. Ja z przyjemnością przeczytałam o wydarzeniach świetnie mi już znanych (bo podanych w bardzo strawnej formie, czasem z innej perspektywy), ale znalazłam też wiele "smaczków", wypowiedzi wcześniej mi nieznanych. Wypowiedzi samego Jurka Kukuczki, ale też - a może przede wszystkich - jego przyjaciół i partnerów. Na przykład taką (po śmierci Andrzeja Czoka): "Zawsze mówię z przekonaniem, że w górach nie ma miejsca na wyższe uczucia, wszystko jedno, euforię czy rozpacz, że człowiek tam nie jest do tego zdolny. Teraz wiem, że nie mówiłem prawdy."
Widać (choćby po zamieszczonej na końcu bibliografii), że autorzy książki włożyli mnóstwo wysiłku w dotarcie do tych wypowiedzi. Czasami dość ostrych - jak moja ulubiona Kukuczki o Kurtyce (dla którego mam oczywiście ogromny szacunek, ale nie sposób się przy tym podsumowaniu nie uśmiechnąć) "Wojtek zachowuje się jak panienka: Nie jestem zdobywcą wspinam się dla wspinania, dla przeżywania. (...) Takie kłamliwe pierdolenie dla grzecznych dzieci. Idealista przeżuwacz." - ale w mojej ocenie ani razu nie przekraczających granicy dobrego smaku.
Zupełnie nie sprawdziły się obawy, że "Kukuczka" będzie mnie nużył. Niby nazwiska te same, wyprawy się powtarzają, spora część anegdotek też jakby znajoma. A jednak jest to wszystko podane w takiej formie, że nie dość, że nie nudzi - wciąga! W roli deseru i wisienki na torcie występują zdjęcia - zgrabnie wpasowane w tekst, dobrej jakości, a przede wszystkim wcześniej niepublikowane. Nic tylko czytać :)
Na koniec jedna z tych weselszych anegdotek:
"Carsolio: Kukuczka zamykał się przy obcych. Był naburmuszony.
Kolumbijczycy trzymają dwa psy. Jeden czarny, z grzywą, która przypomina wielką brodę.
- Wiesz, jak nazywa się ten pies? - pyta Kukuczkę jeden z kolumbijskich wspinaczy.
- Nie - odburknął.
- To jest Messner.
Drugi pies ma groźny wyraz pyska, warczy. Kolumbijczycy: - Czy wiesz, jak wołamy na tego?
- Nie - znów mruczy Jurek.
- Jak zdobędziesz wszystkie ośmiotysięczniki, nazwiemy go Kukuczka.
Carsolio: Wtedy Jurek się uśmiechnął."
Messner: Nie jesteś drugi. Jesteś wielki.